Wiadomość od Ani Gaj, mojej koleżanki, a dzisiaj przyjaciółki z 9 października 2022 r. jaką otrzymałam o godz. 11:16 na Messenger zmieniła bardzo wiele w moim życiu.
Wtedy nie miałam pojęcia, że ta wiadomość będzie katalizatorem do działania, do założenia Fundacji Ruch i Życie, do stworzenia projektu dla ludzi z całej Polski, a w przyszłości także dla świata.
Jestem wdzięczna i dziękuję z całego serca zarówno Ani jak i jej mężowi.
O jakiej wiadomości piszę?
” Kurcze, od męża dostałam kije do Nordic na urodziny i, cholipka, będę zmuszona z nimi drałować po górkach i nie tylko”
Gdy tylko to przeczytałam wyszłam z inicjatywą, że chętnie z Anią pochodzę po lesie. Obie po mieście nie lubimy. To był październik. Gdy wracamy z pracy już jest ciemno. Samej w lesie jakoś straszno. Mózg gadzi się odpala i wszystkie horrory przypominają. Nawet mój pies chowa się za mną. Ale we dwie? To już inna inszość. Umówiłyśmy się na piątki, początkowo na 17:30. Po dwóch, może trzech spotkaniach zmieniłyśmy godzinę na 18:00, aby jedzonko z obiadu zdążyło się ułożyć w brzuszkach.
No i tak sobie chodziłyśmy.
Jak ja byłam zaskoczona po pierwszym naszym treningu.
- 10 km spokojnego marszu. Co to dla mnie, dla ultraski. Zrobię na luzie. – Myślałam
Fakt, przeszłam i w trakcie chodzenia faktycznie czułam luz i zero zmęczenia, ale za to następnego dnia szok. Mięśnie, o których nie miałam pojęcia mnie bolały. To wystarczyło, abym zrozumiała, że dla każdego człowieka, także dla biegacza spacerowanie jest bardzo dobrą formą ruchu.
Któregoś wspólnego maszerwowania zapytałam Anię.
- Ania, zapewne takich osób, które boją się same po lesie jest więcej. Co o tym myślisz, aby to spacerowanie nagłośnić? Aby zachęcić do wspólnych spacerów inne osoby?
Ania to cudowna, bardzo empatyczna kobieta, o ciepłym sercu. Po prostu dobro w czystej postaci. Chwili się nie zastanawiała tylko zgodziła się, że trzeba pokazać nasze spacerowanie innym. Niech też korzystają, chodzą, śmieją się i cieszą się ruchem.
- Ania, chyba powinnyśmy wymyśleć jakąś nazwę dla tego spacerowania.
- Pewnie, tylko jaką? Pomyślimy
I myślałyśmy. Miałyśmy mnóstwo szalonych pomysłów jak np. Cmentarne Kije, bo spotykałyśmy się w pobliżu cmentarza na Leszczynkach w Gdyni. Wygrały Kijki w Ruch.
Napisałam więc do Gdyni. W Ratuszu ukazało się ogłoszenie i tak zaczęły dołączać do nas inne osoby.
Bywały dni, gdy sama stałam w miejscu zbiórki. Bo czasem Ani była na obozie z dziećmi, a chętnych zero. Bo pogoda nie taka, bo… każdy ma swoje wymówki. Ale my wytrwałyśmy.
Dzisiaj Kijki w Ruch oficjalnie stanowią działalność Fundacji Ruch i Życie. Moim marzeniem jest, aby to spacerowanie odbywało się w każdym mieście na świecie.
Zaczynamy od Polski.
Może Ty chcesz u siebie zorganizować Kijki w Ruch?
Napisz do Fundacji Ruch i Życie na fundacja@ruchizycie.org.pl
Powiem Ci jak to zrobić i jakich zasad będziesz porzebować się trzymać.
autor: Wiolka Czuryńska